Oczami: Julie
Obudził mnie, obrzydliwy hałas. Wstałam na proste nogi, myśląc co to jest za okropny dźwięk. Nagle mnie oświeciło. Biegiem wleciałam do łazienki nie zważają co się tam dzieje. Przy ubikacji zobaczyłam biednego Natha, który klęcząc wymiotował. Podbiegłam do niego jeszcze bliżej i mocno go przytuliłam, żeby nie czół się samotny i zmartwiony. W tej chwili nie myślałam o tym, że mnie ubrudzi.
-Co ci jest, kochanie- zapytałam z poczuciem winy.
-Chyba wczoraj, trochę przesadziłem z alkoholem- wymruczał pod nosem.
-Przynieść ci coś do picia? Wodę?
-Może być….
Po paru minutach przyszłam, ze szklaną w ręce. Nathan nadal był w złym stanie. Był blady jak ściana. Postanowiłam poprosić kogoś o pomoc, poszłam do pokoju Toma. Po zapukaniu i wejściu do pomieszczenia, zobaczyłam Kelsey, która biega po pokoju z miską. Wyszło ta to, że wszyscy są chorzy. Poradziłam mojemu chłopakowi, żeby wziął zimny prysznic i położył się do łóżka. I tak, też zrobił. Podałam mu miskę na wymioty i siadłam koło niego, głaszcząc go po czole i trzymając za rękę.
-Czujesz się już lepiej?- zapytałam z troską.
-Odrobinę, zdrzemnę się- po chwili już spał. Martwiąc się o niego z całej mojej siły, również zasnęłam.
2 godziny później
Nath obudził się z głębokiego snu, całując mnie w czoło. Ja jeszcze spałam. Nagle ocknęłam się jak zeszedł do ust.
-Nathan….już nie śpisz?- zapytałam cała zaspana.
-Już jakiś czas. Jak śpisz wyglądasz bardzo słodko, nie jestem przyzwyczajony do takich pięknych dziewczyn.
-Oooo…jaki ty słodki, dziękuję.-uśmiecham się i pocałowałam go w policzek.
-Może pójdziemy się przejść, już się czuje o niebo lepiej.- zapytał odgarniając kosmyk moich blond włosów za ucho.
-Jak ci tak na tym zależy to czemu nie…
-Jak nie chcesz nie musimy iść.- powiedział, nalegając na mnie.
-Nie…chodźmy…tylko- nie dokończyłam zdania.
-Tylko co?
-A jak nas wszystkie fanki znajdą, albo jak będzie tak jak z Maxem?- spytałam lekko wystraszona.
-Kochanie zaufaj mi, zabiorę cię tam gdzie nikt nas nie znajdzie- odpowiadając, założył mi blond kosmyk włosów za ucho.
Nathan kazał mi wziąć, moją gitarę. Nie
wiedziałam po co ta gitara na spacer? Może coś planował… nie miałam pojęcia.
Gdy zamknęły się drzwi wejściowe do domu, Nath wziął mi gitarę i niósł przez
całą drogę trzymając mnie za rękę. Podróż minęła miło i sympatycznie. Po pewnej
chwili Nathan, skręcił w głąb lasu. Nie miałam pojęcia gdzie mnie prowadzi. Za
drzew ujrzałam piękną łąkę, zarośniętą kwiatami.
-Skąd znasz takie miejsce?- zapytałam ze zdziwieniem.
-Siostra pokazała mi te miejsce jak byliśmy jeszcze mali.
-Skąd znasz takie miejsce?- zapytałam ze zdziwieniem.
-Siostra pokazała mi te miejsce jak byliśmy jeszcze mali.
Chłopak rozścielił Czerwono-biały koc.
Usiedliśmy i Nath wyciągnął z kieszeni pogięte nuty, pokazał mi je.
-Napisałem dla ciebie piosenkę, proszę tu masz nuty. Jak załapiesz to możesz dołączyć głos.
I, hear your heart cry for love,
Then you act like there’s no room,
Room for me, or anyone.
Don’t disturb is all I see.
Close the door, turn the key.
On everything that we could be.
If loneliness would move out, I’d fill the vacancy.
In your heart, in your heart, in your heart,
-Napisałem dla ciebie piosenkę, proszę tu masz nuty. Jak załapiesz to możesz dołączyć głos.
I, hear your heart cry for love,
Then you act like there’s no room,
Room for me, or anyone.
Don’t disturb is all I see.
Close the door, turn the key.
On everything that we could be.
If loneliness would move out, I’d fill the vacancy.
In your heart, in your heart, in your heart,
-Jest piękna Nath..nie wiem co powiedzieć- powiedziałam, będąc bardzo zachwycona i pocałowałam szatyna.
Resztę czasu spędziliśmy nad łąką leżąc
i rozmawiając o naszej przyszłości.
Oczami: Maxa
-Podobała ci się wczorajsza impreza?- zapytałem Roxy.
-Bardzo, tylko złe skutki potem były- odpowiadając zaśmiała się parokrotnie.
-Dopiero co sączyła się impreza, a jutro już następna- dopowiedziałem.
-No tak, urodziny Thomasa. Masz kupiony do niego jakiś prezent?
-O niee zapomniałem kupić! Musimy iść do sklepu po jakiś prezent.- jak mogłem o tym zapomnieć?
Zadawałem sobie to pytanie w głowie.
-To jutro rano ok.?
-Ok.
Nie mogłem uwierzyć, że jutro znów będę nawalony. Mój żołądek znów będzie cierpiał. Może powinienem przyrządzić jakąś romantyczną kolację, dla mnie i Rox? To bardzo dobry pomysł. Poszedłem na taras i przyszykowałem miejsce. Przyszykowałem świece, jedzenie i czerwone wino. Poszedłem do pokoju gdzie leżała Roxy i czytała książkę.
-To jutro rano ok.?
-Ok.
Nie mogłem uwierzyć, że jutro znów będę nawalony. Mój żołądek znów będzie cierpiał. Może powinienem przyrządzić jakąś romantyczną kolację, dla mnie i Rox? To bardzo dobry pomysł. Poszedłem na taras i przyszykowałem miejsce. Przyszykowałem świece, jedzenie i czerwone wino. Poszedłem do pokoju gdzie leżała Roxy i czytała książkę.
-Rox, wstawaj mam dla ciebie
niespodziankę- wziąłem ją za rękę i leciutko przyciągałem w moją stronę.
–Gdzie mnie prowadzisz?- zapytała z
ciekawością.
Przed wyjściem na taras zamknąłem jej
oczy, żeby niczego nie widziała. Jak doszliśmy do nakrytego stolika, odsłoniłem
jej oczy.
–Wow, jak tu pięknie.
Nie umiała nic więcej wydusić.
Odsunąłem jej krzesło jak dżentelmen i nalałem wina. Miałem jeszcze jedną
niespodziankę dla Roxy.
–Roxy, mam do ciebie pytanie, o którym
zawsze marzyłem i już od dawna chciałem cię o to zapytać Czy uczyniłabyś mi ten
zaszczyt i została moją żoną- Zapytałem, klękając na jedno kolano i po
darowując jej pierścionek i niewielkim diamentem.
-O matko...TAK! - odpowiedziała bez
żadnego zawahania, i rzucając mi się w ramiona. Włożyłem jej delikatnie pierścionek na chudziutkie paluszki
i złapałem jej brodę przyciągając do mojej twarzy. Po chwili nasze usta się już
spotkały. Po zjedzeniu i wypiciu wina, powędrowaliśmy do naszego pokoju.
Zatrzymaliśmy się na środku obejmując się. Roxy dała swoje ręce na moje chłodne
policzki i pocałowała z namiętnością. Po krótkiej chwili nawzajem zaczęliśmy
ściągać z siebie ubrania. Wyszło na tym, że wylądowaliśmy w łóżku.
Oczami: Sarah
Mój i Jaya dzień wyglądał mniej więcej
tak jak każdy. Większość czasu przesiedzieliśmy z Tomem, Kelsey, Sivą i
Naresshą graniem w karty i słuchając muzyki. Przynajmniej nie straciliśmy czasu
na bezczynnym siedzeniem. Jutro był wielki dzień ponieważ, były urodziny od
Toma. Wszyscy nie mogli się doczekać na minę Thomasa jak zobaczy wielki tort
urodzinowy i prezenty. Wszyscy poszli spać i nic już się nie działo.